Czołem!
Minał właśnie miesiąc naszego pobytu w Galaway... Myślicie może, że pokuszę się o krótkie podsumowanie? Nie! :) Zamiast tego garść newsów z ostatnich dni.
Bieżący tydzień mija w Galway pod znakiem wyścigów koni. Jest to wielkie wydarzenie tutaj, praktycznie całe miasto zaczyna żyć tym co dzieje się na hipodromie, tym co dzieje się wokół niego. A dzieje się dużo, jest to prawdziwy festiwal. Godziny pracy są skrócone, ulice, bary, restauracje przeżywają prawdziwe oblężenie(na jednym ze zdjęc widoczna Shop Street zatłoczona na dystansie paruset metrów tak gęsto, że lepiej szukać innej drogi niż się przez nią przedzierać). Znaleźć miejsce na spędzenie wieczoru, zamówić taksówkę, skorzystać z innych usług jest naprawdę ciężko, taki ruch! :) Z całego kraju (a pewnie i spoza) przybywa mnóstwo ludzi, w powietrzu wiszą wynajęte helikoptery. Irlandczyków dopadła "końska gorączka" :). My niestety na wyścigi nie pójdziemy. Cena wstępu jest troszke dla nas za duża. Chłopaki mówią, że wolą kije do snookera kupić niż wydać na bilet wstępu i pewnie jeszcze coś przegrac stawiając zakłady :). Wyścigi te są w niezwykle mocno zakorzenione w kulturze i mentalności tutejszych ludzi, dla nas to zadziwiające, ale zamiast narzekać - korzystamy z tego co się dzieje.
Inna rzecz która pewnie Was zainteresuje to fakt iż mieszka z nami Dmitrij. Przyjechał na kontrakt do DERI i przez jakis czas z nami pomieszka. Mam nadzieje że się nie obrazi gdy napiszę tu parę słów o Nim. Dimi pochodzi z Syberii, spod Tomska. O jego przyjeździe wiedzieliśmy już jakiś czas temu. Jednak nie zjawił się wyznaczonego dnia. Czekaliśmy na niego ze dwie doby, nie otrzymywaliśmy znaku życia. To nas trochę martwiło. Co się mogło stać?.. W poniedziałkową noc, po północy, ktoś zadzwonił do drzwi. Zatrzymaliśmy krwawą rozgrywkę w Unreal Tournamet i w bezruchu wsłuchaliśmy się w nocną ciszę. Gdzieś daleko przejechał samochód, w sąsiednim domu coś zaszurało.. szumiące drzewa zdawały się nie zwracać najmniejszej uwagi na to co miało zaraz nastąpić. Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. Zeszliśmy z naszych łóżek i niepewnym krokiem wyszliśmy na korytarz. Jeden na drugiego, w milczeniu wymieniliśmy spojrzenia. Michał zebrał w sobie siły i wszystkie pokłady ukrytej gdzieś w środku odwagi, ruszył pierwszy. Jego kroki upiornie skrzypiały na drewnianych schodach. Mateusz i ja poszliśmy za nim. Schody rozskrzypiały się pod nami do tego stopnia, iż można by pomyśleć że stacza się na dół nie grupa wyrostków a jakaś upiorna mechaniczna stonoga. Alea iacta est. Ktoś czekał przed drzwiami. Drżąca Michałowa ręka zwolniła zamek. Drzwi powolnym ruchem, wciągając do mieszkania chaust powietrza, odsłoniły tajemniczą postać...
'Priwiet!' - zdawała się mówić. Jednak tylko zdawała, gdyż powiedziała 'Hello'. To był Dmitrij.
Wszyscy byliśmy podekscytowani, On troszkę zdezorientowany. Nocne powitanie było krótkie. Szybko pokazaliśmy gościowi mieszkanie, poczęstowaliśmy kolacją. Okazało się, że Dimi jechał do nas od piątku. Z Tomska pojechał koleją do Omska, stamtąd poleciał do Kaliningradu. Z Obwodu, samolotem, do Londynu. Lecz tam nie mając jakiegoś nowego wymaganego dokumentu został cofnięty spowrotem. Zawrócił do Rosji i przebijając się przez Kopenhagę i Dublin, w końcu dotarł do Galway. Tłumaczył nam potem, że nie mógł do nas napisać bo roaming bardzo szybko wykończył jego pre-paidowe konto w telefonie. Jedyne smsy jakie w pewnym momencie musiał wysłać, wysłał z telefonów przypadkowych przechodniów. Po krótkim zapoznaniu poszliśmy spać. Następne dni mineły Dimiemu na załatwianiu mnóstwa formalności, pejperłorków itp. Niestety Rosja leży poza UE i niewystarczy po prostu sobie przyjechać. Na szczęście wszystkie sprawy formalne zaczynają się pozytywnie kończyć, więc mamy więcej czasu by poprzebywać razem i lepiej się poznać. Nie będę opowiadał szczegółów naszych rozmów. Powiem krótko, bardzo Dmitrija polubiliśmy i życzymy mu jak najlepiej!
Mija miesiąc i trochę z Michałem odczuwamy chęć zobaczenia domu. Nie wiem jak Mateusz - on jest PRAWDZIWYM mężczyzną i nie przyznaje się do uczuć ;p. Oczywiście żartuję :). Nie jest to jakieś straszne uczucie tęsknoty, ile raczej przyzwyczajenie do tego, że w czasie semestru ten jeden weekend w miesiącu spędza sie we własnych pieleszach. W każdym razie sprzyja marzycielskim rozmowom i snuciu planów na przyszłość. Mam nadzieję, że tego akapitu nie przeczyta żaden z naszych szefów i nie dorzuci nam dodatkowej roboty tak byśmy nie mieli czasu się smucić ;).
Jakoś na początku wyjazdu niektóre osoby się martwiły żebyśmy przypadkiem nie zostali uwiedzeni przez uroki Irlandek. Otóż jedną pokochalismy bardzo mocno. Niestety nic z tego nie będzię :( Zimna babka z niej (jak poniżej widać) :(
PS. Przepraszam wszelkich językowych purystów za styl i błędy, ale piszę online, czasem zmieniam zdania i szyk składniowo-logiczny może byc zaburzony. Wszak nie piszemy żadnej kroniki, a tylko chwytamy i notujemy uchwycone impresje :]
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
11 comments:
"Okazało się, że Dimi jechał do nas od piątku"... a dojechał w poniedziałek o północy.
Serdeczne pozdro dla Dmitrija :)
Pogadajcie z nim o rosyjskim rządzie i o tym co ludzie o nim (rządzie) sądzą tam gdzie mieszka. No w ogóle mam nadzieję na relację z głębszych wynurzeń waszego nowego kolegi :)
Rozmawialiśmy o tym, ale troche nie wypada opisywac Jego slow na blogu :) Pogadamy o Rosji po powrocie.
a mi sie tam ta Irlandka podoba :o) Cienkie z Was bolki chłopaki, skoro nie potraficie jej rozgrzać :oP
takie życie, że czasami trzeba odwołać to co się napisało, bo można ponieść tego poważne konsekwencje :oP wiec oficjalnie: odwołuję! i wiem, że to głupio troszkę odpowiadać na swojego posta, ale siła wyższa nakazała się wyprzeć :o]
a u nas jest cieplo i slonce i mozna isc na plaze . tralalalalaaa [tu ania wytyka język]
słońce? tez mi coś...
na moich wakacjach będzie lało wiało i nie będzie nic =P niach niach =D
a wogole to chciałbym zauważyć,
ze tak sie o3,14erdalacie,
ze sam sobie musze odpisywac,
a od 4 dni nie ma nowego postu, o!
to ciekawe po co jutro do Gdanska przyjezdzasz :D
odpowiedź jest prosta ;)
po prostu nalezy się zapytac
nie po co przyjeżdżam tylko
do Kogo ;p
aluzje nazbyt czytelne :]
Post a Comment