Już w sobotę ważny mecz, mecz podczas którego wszyscy będziemy zdzierać gardła, wyzywać sędziego, złorzeczyć na Grzesia R. i ściskać Kciuka na szczęście... Wiem,że nasz blog czytają również osobniki, którym nazwiska Saganowskiego, czy Błaszczykowskiego niewiele mówią. Dla nich info: ogólnie notka będzie o meczu Portugalia - Polska (sobota, godz. 21 czasu lokalnego/ 22 czasu polskiego).
Przygotowania idą pełną parą. Pierwszym problemem było miejsce, gdzie obejrzymy mecz. Wiadomo, że tvp2 nie jest tu podstawową stacją. Dlatego zaczęliśmy poszukiwania. Byliśmy gotowi oglądać mecz, nawet poprzez streamingowe łącza -działające na zasadzie p2p- w rozdzielczości wyświetlaczy komórkowych (i to średniej kalsy). Jednak taką ewentualność zostawiliśmy sobie jako ostateczność... a raczej 'przedostateczność', na końcu naszej listy alternatyw znalazła się relacja tekstowa na wp.pl :P. Co zrozumiałe, każdej z tych opcji staraliśmy się uniknąć. Postanowiliśmy spróbować szczęścia i sprawdzić, czy któryś z pubów będzie transmitował ten mecz. Do tego służyć nam miał Internet... odpaliliśmy nasze "ogniste liski" i "zbiory arii" (nie, nie, nie "internetowy odkrywca" nie był używany :) ). Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że mecz transmituje kablówka, którą POSIADAMY! :):).
Więc punkt pierwszy został zrealizowany: mamy gdzie obejrzeć mecz :). Teraz jedynym zmartwieniem pozostaje dobór piwa, żeby komponowało się z czerwienią koszulki :). Ponoć czarny pasuje do wszystkiego.. więc wybór zdaje się być oczywisty :).
Ostatnim zmartwieniem jest skład Polaków. Wprawdzie jest to zmartwienie Beenhakkera, a nie nasze, ale od dawna wiadomo, że w Polsce mamy miliony wybitnych selekcjonerów. :). Ja jestem jednym z nich:
Bramka: Artur Boruc.
Obrona: Bronowicki, Jop, Żewłakow, Wasilewski
Pomoc: Błaszczykowski, Lewandowski, Żurawski, Smolarek, Krzynówek
Atak: Saganowski(ew. Matusiak - jeśli jest w formie, a tego nie wie nikt :P)
aha... że nie bardzo ich kojarzycie ? :) Pomysłowy Dobr.... yyy Michał przewidział to i za pomocą wszechmocnego internetu przybliży Wam poszczególne postacie.
nie bardzo kocha swoich obrońców, bije ich za każdym razem, gdy dopuszczają do groźnej sytuacji....
milutki, prawda?
Marcin Wasilewski, właściciel najsłynniejszych spodenek w polskiej lidze (teraz gra w Belgii) :
I jeszcze dowód na to,że nie tylko u portugalczyków grają sami przystojniacy! U nas tez sa fajne chłopaki:
Mariusz Jop:
Mariusz Lewandowski:
Jacek Krzynówek:
i Marek Saganowski:
P.S. Ostatnio przeprowadzono u nas testy róznych sposobów prezentaowania tagó (tagcloudy, treemapy itd.). Chciano sprawdzić któy z tych sposobów jest najbardziej user frienldy. Zabrano więc kilakdziesiąt osób i kazano klikać :). Najszybszemu obiecano nagrodę. Rywalizacja była zacięta. Niejednokrotnie zdażało się,że system nie nadążał zliczać kliknięc i próby trzeba było powtarzać. Po kilku dniach ostrej walki, gdy kurz opadł, a kogut zapiał po raz czwarty wyłoniony został zwycięzca. "Głęboko wtajemniczonym napierdalaczem", "Katem myszki", "Najszybszym klikaczem na zachód od Dublina" został Mateusz Kaczmarek :). Wszyscy inni mogą za nim myszkę nosić :). Niżej podpisany zajął szlachetne drugie miejsce, przegrawszy o średnio 0.2 sec na jednym kilknięciu.
Thursday, September 6, 2007
Tuesday, August 28, 2007
Słoneczny wtorek
Dzisiejszy dzień zaskoczył nas ładną pogodą. Dobre nastroje poprawił spacer do centrum. Jednak zdażył się mały wypadek :(
Michał pozostał zupełnie niewzruszony...
...iż jego Basia wpadła w sieć...
...okrutnego Pająka!
:)
Pozdrawiamy i uprzejmie sie zapytowujemy czemu nie dajecie odzewu pod naszymi rzadkimi, ale jednak, postami?
:)
Michał pozostał zupełnie niewzruszony...
...iż jego Basia wpadła w sieć...
...okrutnego Pająka!
:)
Pozdrawiamy i uprzejmie sie zapytowujemy czemu nie dajecie odzewu pod naszymi rzadkimi, ale jednak, postami?
:)
Sunday, August 26, 2007
List z dalekiej podrózy
Cześć!
Wreszcie, po wielu dniach, po apelacji niektórych osób, dokonuje kolejnej odsłony Bloga. Może zacznę od wyjaśnienia. Dlaczego nie piszemy już z taką częstotliwością? Odpowiedź jest dość prosta... niewiele się dzieje. Wpadliśmy w rytm pracy, a czas wolny ciężko było wypełnić czymś innym niż to o czym już do tej pory pisaliśmy. Ale do rzeczy...
Nie wiem czy wiecie, ale pozostały 4 tygodnie - 1 dzień do naszego powrotu. Gdy my sobie uzmysłowiliśmy to, że 2/3 pobytu już za nami, a o Irlandii nie wiemy więcej niż to co oferuje nam Galway, postanowiliśmy ruszyć w drogę i poznać kraj od "zaplecza". Jako cel wycieczki wybraliśmy sobie słynne Cliffs of Moher. Wstawszy wcześniej niż zwykle i to do tego w sobotę udaliśmy się do Turist Office i kupiliśmy w cenie 20 euro bilety na wycieczkę. Krótka odprawa i jesteśmy w drodze. Muszę przyznać że firma organizująca te wypady sprawuje się naprawdę nieźle. Przewodnicy mają dużą wiedzę, ciekawie ją przedstawiają, zdecydowanie nie można się znudzić.
( Jeśli chcecie wiedzieć jak podróżuje nasza polska "inteligencja", nasz informatyczny skarb narodowy to tu jest zdjęcie ;p )
Btw. drogi w Irlandii są straszne. Mają wprawdzie lepsze nawierzchnie, ale są tak niewyobrażalnie wąskie i krętę, że aż cud gdy takie dwa autokary lub ciężarówki mijają się wzajemnie. W każdym razie większość drogi którą my jechaliśmy miała szerokość dwóch autkarów + po 30cm pobocza. Dalej był już tylko póltorametrowy kamienny mur 8|
Podróż miała zaplanowanych kilka przystanków. Pierwszym była jaskinia, którą chętni mogli zwiedzić. My machnęliśmy na nią ręką (szczególnie że była to dodatkowa opłata) i weszliśmy sobie na górę. To z niej właśnie pochodzą dwa następne zdjęcia. Co ciekawe, gdy patrzyłem na te masywy z daleka, ich szary kolor tłumaczyłem sobie tym, że to są jakies wrzosy, czy też jakaś inna roślina. Gdy dojechaliśmy do nich okazało się ze to skały. Ogromne ilości skał i kamieni (jakiś miękki rodzaj - stąd są one porozłupywane, nieregularne). W tym momencie zrozumialem skąd w irlandzkim krajobrazie tyle
kamiennych murków. A wierzcie lub nie - jest ich masa. W Polsce pola dzielimy miedzą, płotem. Tutaj buduję się kamienne mury. Tworzą one klimat, szczególnie te stare, obrośnięte pnączami, wtopione w roślinność. No ale zaczynam sie niepotrzebnie rozwodzić nad detalami ;).
W każdym razie, na trzecim zdjęciu widać na horyzoncie zatokę. Po jej drugiej stronie leży Galway. Niestety pogoda nie pozwoliła oglądać obiektów z dalekich odległości - mgła, troszkę mżyło.
Tutaj, w jednej z irlandzkich wsi, może miasteczek, równiez mieliśmy krótki postój, możliwość zwiedzenia starego kościoła. Na zdjęciu jednak nie architektura sakralna a irlandzka flaga :). Jak widać tubylcy przywiązani są do swoich narodowych symboli.
Droga drogą, czas mijał, a my zbliżaliśmy się do celu naszej wycieczki... Klify.
No cóż... "Mohery" dają radę ;) Miejsce jest niesamowite. Ogromna skała urywająca się 250 metrów nad poziomem oceanu. W porównaniu z nimi wszystko jest takie malutkie :) Człowiek stojąc tam ma świadomość wysokości, ogromu masywu itd, ale nie jest w stanie tego poczuć. Brak punktu odniesienia. Patrzy się z góry na taflę wody. Wydaje się iż spokojnie faluje. Jak Bałtyk w naszej gdańskiej zatoce. Przepływający statek wspinający się i spadający z tych małych wydawało by sie fal daje jednak do zrozumienia że Atlantyk to jednak nieco inny wymiar, nieco inna skala wielkości i siły :)
Infrastruktura na klifach jest całkiem dobra. Przygotowane chodniki, kamienne zapory chroniące turystów, mnóstwo tabliczek, ostrzeżeń itp. Można spokojnie zwiedzać. A wśród zwiedzających najwięcej jest... no kogo? :) Polaków oczywiście, potem Hiszpanów (nie dałem im palmy pierwszeństwa tylko z własnej narodowej dumy, ale tak naprawdę to chyba ich było więcej ;). Dalej słychać było jakiś niemiecki i pare innych jezyków. W każdym razie gdybyście kiedyś poszli spać do swoich łóżek a potem przypadkiem obudzili się nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, na Moherach, możecie spokojnie mówić po polsku. Bez trudu ktoś Was zrozumie ;)
Na tym zdjęciu jestem ja :). Ale nie załączam go tylko po to by pokazać jak jestem szczupły, przystojny, jak się męsko opieram o mur, czy po to by się pochwalić espresso, ale po to by:
a) pokazać Wam wieżę strażniczą. Wybudowano ich na irlandzkim wybrzeżu sporo. Dlaczego? Przyczyna wywodzi się z czasów napoleońskich. Gdy mały generał podbijał kolejne kraje europy, Anglia była oczywiście jego wrogiem. W obawie przed francuskimi okrętami, z potrzeby przekazywania szybko informacji, wybudowano masę takich wież na których anglicy/ajrisze czatowli wypatrując na horyzoncie francuskich bander. Dzis to już tylko atrakcja turystyczna.
b) pokazać Wam proporcję. Na tym zdjęciu jest ta sama wieża. Do tego, poziom oceanu nie został uchwycony w kadrze. Teraz zatem widać. Jest cholernie wysoko, klif jest ogromny :)
Gdy już wszyscy się napatrzyliśmy, nafotografowaliśmy, nawystawialiśmy na wiatr (mam przewiane plecy i znow nie moge się ruszać :/) ruszyliśmy w drogę powrotną. Wiodła ona inną trasą, tak by można zobaczyć coś innego. O ile podróż w stronę klifów wiodła obszarami śródlądowymi, tak powrót był zaplanowany na jechanie wzdłuż wybrzeża... Cholircia, mówię Wam. Niektorzy Irlandczycy mają cudownie położone domy. Z jednej strony ocean, z drugiej ogromne masywy górskie (to "ogromne" traktujcie tu z przymrużeniem oka :)). Do tego specyficzna architektura, roślinność... Mmmm... ładnie :).
Wracając mieliśmy jeszcze dwa foto-postoje. Tzn okazje by zobaczyć i uwiecznić na swoich cyfrakach inne ladne miejsca. Jednym z nich był kolejny klif ;) Dużo mniejszy, jednak zajrzenie w przedstawioną na załączonym zdjeciu szczelinę słabszych ludzi przyprawiało o zawroty głowy. Co ciekawe, okolica tego mniejsze klifu była równie ciekawa jak on sam. Wszędzie skały, skałki... wszędzie. Krajobraz istnie księżycowy.
Co do rzeczy o których jestem na 100% pewien że ich nie znacie to... Irlandia krajem surferów! :D Poważnie. Przejeżdzaliśmy obok plaży uznawanej za jedną z najlepszych na Zielonej Wyspie do uprawnia surfingu. I rzeczywiście, przejechało kilka samochodów z deskami na dachu, a z dala, na plaży widać było jakich amatorów tego sportu.
Tym akcentem skończę mój dzisiejszy wpis. Nie chcę pisać o wszystkim co widzieliśmy bo Michał mówił, że chcą z Basią też cos od siebie dorzucić, więc dam i pole do uzupełnienia relacji z wyprawy (a na pewno dorzucą jakies zdjęcia).
Pozdrawiam wszystkich
Szymon
PS. I nie czepiać się, ze się nie odzywam na GG ;P
Wreszcie, po wielu dniach, po apelacji niektórych osób, dokonuje kolejnej odsłony Bloga. Może zacznę od wyjaśnienia. Dlaczego nie piszemy już z taką częstotliwością? Odpowiedź jest dość prosta... niewiele się dzieje. Wpadliśmy w rytm pracy, a czas wolny ciężko było wypełnić czymś innym niż to o czym już do tej pory pisaliśmy. Ale do rzeczy...
Nie wiem czy wiecie, ale pozostały 4 tygodnie - 1 dzień do naszego powrotu. Gdy my sobie uzmysłowiliśmy to, że 2/3 pobytu już za nami, a o Irlandii nie wiemy więcej niż to co oferuje nam Galway, postanowiliśmy ruszyć w drogę i poznać kraj od "zaplecza". Jako cel wycieczki wybraliśmy sobie słynne Cliffs of Moher. Wstawszy wcześniej niż zwykle i to do tego w sobotę udaliśmy się do Turist Office i kupiliśmy w cenie 20 euro bilety na wycieczkę. Krótka odprawa i jesteśmy w drodze. Muszę przyznać że firma organizująca te wypady sprawuje się naprawdę nieźle. Przewodnicy mają dużą wiedzę, ciekawie ją przedstawiają, zdecydowanie nie można się znudzić.
( Jeśli chcecie wiedzieć jak podróżuje nasza polska "inteligencja", nasz informatyczny skarb narodowy to tu jest zdjęcie ;p )
Btw. drogi w Irlandii są straszne. Mają wprawdzie lepsze nawierzchnie, ale są tak niewyobrażalnie wąskie i krętę, że aż cud gdy takie dwa autokary lub ciężarówki mijają się wzajemnie. W każdym razie większość drogi którą my jechaliśmy miała szerokość dwóch autkarów + po 30cm pobocza. Dalej był już tylko póltorametrowy kamienny mur 8|
Podróż miała zaplanowanych kilka przystanków. Pierwszym była jaskinia, którą chętni mogli zwiedzić. My machnęliśmy na nią ręką (szczególnie że była to dodatkowa opłata) i weszliśmy sobie na górę. To z niej właśnie pochodzą dwa następne zdjęcia. Co ciekawe, gdy patrzyłem na te masywy z daleka, ich szary kolor tłumaczyłem sobie tym, że to są jakies wrzosy, czy też jakaś inna roślina. Gdy dojechaliśmy do nich okazało się ze to skały. Ogromne ilości skał i kamieni (jakiś miękki rodzaj - stąd są one porozłupywane, nieregularne). W tym momencie zrozumialem skąd w irlandzkim krajobrazie tyle
kamiennych murków. A wierzcie lub nie - jest ich masa. W Polsce pola dzielimy miedzą, płotem. Tutaj buduję się kamienne mury. Tworzą one klimat, szczególnie te stare, obrośnięte pnączami, wtopione w roślinność. No ale zaczynam sie niepotrzebnie rozwodzić nad detalami ;).
W każdym razie, na trzecim zdjęciu widać na horyzoncie zatokę. Po jej drugiej stronie leży Galway. Niestety pogoda nie pozwoliła oglądać obiektów z dalekich odległości - mgła, troszkę mżyło.
Tutaj, w jednej z irlandzkich wsi, może miasteczek, równiez mieliśmy krótki postój, możliwość zwiedzenia starego kościoła. Na zdjęciu jednak nie architektura sakralna a irlandzka flaga :). Jak widać tubylcy przywiązani są do swoich narodowych symboli.
Droga drogą, czas mijał, a my zbliżaliśmy się do celu naszej wycieczki... Klify.
No cóż... "Mohery" dają radę ;) Miejsce jest niesamowite. Ogromna skała urywająca się 250 metrów nad poziomem oceanu. W porównaniu z nimi wszystko jest takie malutkie :) Człowiek stojąc tam ma świadomość wysokości, ogromu masywu itd, ale nie jest w stanie tego poczuć. Brak punktu odniesienia. Patrzy się z góry na taflę wody. Wydaje się iż spokojnie faluje. Jak Bałtyk w naszej gdańskiej zatoce. Przepływający statek wspinający się i spadający z tych małych wydawało by sie fal daje jednak do zrozumienia że Atlantyk to jednak nieco inny wymiar, nieco inna skala wielkości i siły :)
Infrastruktura na klifach jest całkiem dobra. Przygotowane chodniki, kamienne zapory chroniące turystów, mnóstwo tabliczek, ostrzeżeń itp. Można spokojnie zwiedzać. A wśród zwiedzających najwięcej jest... no kogo? :) Polaków oczywiście, potem Hiszpanów (nie dałem im palmy pierwszeństwa tylko z własnej narodowej dumy, ale tak naprawdę to chyba ich było więcej ;). Dalej słychać było jakiś niemiecki i pare innych jezyków. W każdym razie gdybyście kiedyś poszli spać do swoich łóżek a potem przypadkiem obudzili się nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, na Moherach, możecie spokojnie mówić po polsku. Bez trudu ktoś Was zrozumie ;)
Na tym zdjęciu jestem ja :). Ale nie załączam go tylko po to by pokazać jak jestem szczupły, przystojny, jak się męsko opieram o mur, czy po to by się pochwalić espresso, ale po to by:
a) pokazać Wam wieżę strażniczą. Wybudowano ich na irlandzkim wybrzeżu sporo. Dlaczego? Przyczyna wywodzi się z czasów napoleońskich. Gdy mały generał podbijał kolejne kraje europy, Anglia była oczywiście jego wrogiem. W obawie przed francuskimi okrętami, z potrzeby przekazywania szybko informacji, wybudowano masę takich wież na których anglicy/ajrisze czatowli wypatrując na horyzoncie francuskich bander. Dzis to już tylko atrakcja turystyczna.
b) pokazać Wam proporcję. Na tym zdjęciu jest ta sama wieża. Do tego, poziom oceanu nie został uchwycony w kadrze. Teraz zatem widać. Jest cholernie wysoko, klif jest ogromny :)
Gdy już wszyscy się napatrzyliśmy, nafotografowaliśmy, nawystawialiśmy na wiatr (mam przewiane plecy i znow nie moge się ruszać :/) ruszyliśmy w drogę powrotną. Wiodła ona inną trasą, tak by można zobaczyć coś innego. O ile podróż w stronę klifów wiodła obszarami śródlądowymi, tak powrót był zaplanowany na jechanie wzdłuż wybrzeża... Cholircia, mówię Wam. Niektorzy Irlandczycy mają cudownie położone domy. Z jednej strony ocean, z drugiej ogromne masywy górskie (to "ogromne" traktujcie tu z przymrużeniem oka :)). Do tego specyficzna architektura, roślinność... Mmmm... ładnie :).
Wracając mieliśmy jeszcze dwa foto-postoje. Tzn okazje by zobaczyć i uwiecznić na swoich cyfrakach inne ladne miejsca. Jednym z nich był kolejny klif ;) Dużo mniejszy, jednak zajrzenie w przedstawioną na załączonym zdjeciu szczelinę słabszych ludzi przyprawiało o zawroty głowy. Co ciekawe, okolica tego mniejsze klifu była równie ciekawa jak on sam. Wszędzie skały, skałki... wszędzie. Krajobraz istnie księżycowy.
Co do rzeczy o których jestem na 100% pewien że ich nie znacie to... Irlandia krajem surferów! :D Poważnie. Przejeżdzaliśmy obok plaży uznawanej za jedną z najlepszych na Zielonej Wyspie do uprawnia surfingu. I rzeczywiście, przejechało kilka samochodów z deskami na dachu, a z dala, na plaży widać było jakich amatorów tego sportu.
Tym akcentem skończę mój dzisiejszy wpis. Nie chcę pisać o wszystkim co widzieliśmy bo Michał mówił, że chcą z Basią też cos od siebie dorzucić, więc dam i pole do uzupełnienia relacji z wyprawy (a na pewno dorzucą jakies zdjęcia).
Pozdrawiam wszystkich
Szymon
PS. I nie czepiać się, ze się nie odzywam na GG ;P
Saturday, August 18, 2007
Obrazek i dwa słowa o Szymku :).
To jest tablica obrazujaca ekipe z naszego pokoju w DERi :). Jest szansa, że dojdą nowe postacie :).
A druga sprawa jest taka,że Szymek jest kłamczuchem! Obiecał, że z Basią zrobią sobie maseczkę z jakiegoś morskiego paskudztwa. Gdy Basia nałożyła już na siebie tą cudowną miksturę, to Szymus zdezerterował... szkoda, bo aparat miałem juz w pogotowiu :).
Pozdro osiemset pięć!.
p.s. Legia - 4 mecze -> 4 zwyciestwa! :).
Monday, August 13, 2007
Legia liderem! Ale ja nie o tym...
Witam wszystkich po dośc długiej przerwie :). Tak ostatnio spojrzałem na nasz blog i uświadomiłem sobie*,że dawno nikt nic nie napisał dłuższego...w zasadzie ostatnim większym akcentem był opis przybycia Dimy do naszego domku.
Aby więc nadrobić te zaległości postanowiłem** napisać Wam o naszych ostatnich dniach tzn. nie żebysmy się wybierali na drugą stronęm po prostu takmi sie powiedziało :).
A więc... niesamowite jaką przyjemność może dać człowiekowi zaczynanie zdania właśnie w ten nieprawdopodobnie gnębiony sposób :) - w tym miejscu wielkie pozdro dla pani Tworek. Ale zbaczam z tematu... więc, :D zacznijmy od stanu osobowego naszego mieszkania. w chwili obecnej mamy 3 osoby (Mateusz-facet z polskim parasolem, Szymon - człowiek,który nawet w grach wybiera rolę inżyniera, ja - osoba, która do dziś nie może odżałować,że jego młodośc nie przypadła na złote lata DISCO). Dima mieszkał u nas równo tydzień, co ciekawe - odpowiednie mieszkanie znalazł już za pierwszym podejściem. Umówił się, poszedł, zobaczył i zamieszkał jakieś 100 metrów od nas :).
Należy nadmienić, że stan osobowy wzrośnie w środe w godzinach popołudniowych do oszałamiających 5 osób :). Do GOLŁEJ przyjadą Basia i Jacek.... Basia jest moją dziewczyną***, a Jacek.....??? no własnie czy ktoś wie kim jest Jacek? ;) ogłosiłbym konkurs, ale Max katuje wątrobe na Ukrainie, wiec i tak pewnie nikt by nie zgadł :). Więc konkursu nie będzie. Nie będzie też idiotele, ani ankiety... Nie będzie niczego....
Podejmując wątek przerwany w poprzednim akapicie.. niczego nam tutaj nie brakuje, oprócz : polskiego świeżego chleba, znajomych z Polski i weekendu w rodzinnych czeterech kontach... Nie myślcie,że jest nam źle. Wręcz przeciwnie! Spotkaliśmy sporo ciekawych ludzi, szybko dogadaliśmy się z Polakami pracującymi w DERI, a i z obcokrajowcami**** też się dobrze dogadujemy. :) Nie nudzimy się, bo umawiamy się na wspólne oglądanie filmów (często we wtroki chodzimy do kina... nie, jeszcze nie ma polskich napisów :P ), granie w piłkę, w Unreal Turnament, Wolfenstein ET, w snookera, wychodzimy do pubów... a przecież to robimy wieczorami, czyli nudno na pewno nie jest, ale człowiek czasem czuje w sercu tęsknotę za krajem... dobra kończę, bo zaraz drugie stepy akermańskie się zrobią :). A z Mickiewiczem, to ja mam tyle wspólnego, co Szymek z byciem miłym***** :D.
Co do grania w piłkę, to dziś kupiliśmy nową gałę :). Marka - Adidas z akcentem klubu Chelsea. Początkowo miałem lekkie opory, bo akurat nie przepadam za tym klubem, ale po chwili zastanowienia uznałem, że przynajmniej kopać będę z zapałem ich klubowe godło :). Niestety zapał skończył się bólem pleców, który sprawia,że poruszam się jak facet, który 50 lat spędził przy klawiaturze, lub też jak człowiek, który idzie mając cały czas nadzieję,że znajdzie 2 zł na drodze.
Aha... jako,że jeden z naszych znajomych kończy(?)****** właśnie kolejna swoją płytę wpadliśmy z Szymkiem na pomysł, by stworzyć swój własny, autorski przebój. No bo w końcu ile można klepać w tej Javie? :). Na razie znamy tylko zarys motywu przewodniego. Oczywiście w obawie przed konkurencją******* nic więcej ujawnic nie możemy. Szukamy jednak pożądnych 'beatów' na podkład, w tej kwesti liczymy na silny odzew czytających. :) gdybyście mieli jakies ciekawsze rymy typu: szafa -żyrafa, to nie omieszkajcie zapodawać, joł.********
pozdr600
Dj hoook
*) no dobra, Szymek mi w dośc mocnych słowach uzmysłowił,że się obijam
**) Szymek zagroził że będzie mi w Wolfie w plecy strzelał jeśli nie napisze :).
***) to uwaga dla 3 czytelników z Pakistanu, którzy mogą nie być świadomi tego faktu...
****) hehe.. przyjechał Polak do Irlandii i Irlandczyków nazywa OBCOkrajowcami :D:D
*****) no dobra, zrobił mi właśnie herbatkę z cytrynką.... ale to wcale nie dowodzi faktu,że on jest miły!!! ;)
******) w sumie nie wiem czy kończy, Aniu może jakieś info?
*******) od której skopiowaliśmy motyw przewodni :)))
********) tylko nic ambitniejszego, bo:
- to się nie sprzeda
- nikt nie uwierzy,że sami to pisaliśmu
- chcemy uniknąć porównań z Jackiem Cyganem
:D
Aby więc nadrobić te zaległości postanowiłem** napisać Wam o naszych ostatnich dniach tzn. nie żebysmy się wybierali na drugą stronęm po prostu takmi sie powiedziało :).
A więc... niesamowite jaką przyjemność może dać człowiekowi zaczynanie zdania właśnie w ten nieprawdopodobnie gnębiony sposób :) - w tym miejscu wielkie pozdro dla pani Tworek. Ale zbaczam z tematu... więc, :D zacznijmy od stanu osobowego naszego mieszkania. w chwili obecnej mamy 3 osoby (Mateusz-facet z polskim parasolem, Szymon - człowiek,który nawet w grach wybiera rolę inżyniera, ja - osoba, która do dziś nie może odżałować,że jego młodośc nie przypadła na złote lata DISCO). Dima mieszkał u nas równo tydzień, co ciekawe - odpowiednie mieszkanie znalazł już za pierwszym podejściem. Umówił się, poszedł, zobaczył i zamieszkał jakieś 100 metrów od nas :).
Należy nadmienić, że stan osobowy wzrośnie w środe w godzinach popołudniowych do oszałamiających 5 osób :). Do GOLŁEJ przyjadą Basia i Jacek.... Basia jest moją dziewczyną***, a Jacek.....??? no własnie czy ktoś wie kim jest Jacek? ;) ogłosiłbym konkurs, ale Max katuje wątrobe na Ukrainie, wiec i tak pewnie nikt by nie zgadł :). Więc konkursu nie będzie. Nie będzie też idiotele, ani ankiety... Nie będzie niczego....
Podejmując wątek przerwany w poprzednim akapicie.. niczego nam tutaj nie brakuje, oprócz : polskiego świeżego chleba, znajomych z Polski i weekendu w rodzinnych czeterech kontach... Nie myślcie,że jest nam źle. Wręcz przeciwnie! Spotkaliśmy sporo ciekawych ludzi, szybko dogadaliśmy się z Polakami pracującymi w DERI, a i z obcokrajowcami**** też się dobrze dogadujemy. :) Nie nudzimy się, bo umawiamy się na wspólne oglądanie filmów (często we wtroki chodzimy do kina... nie, jeszcze nie ma polskich napisów :P ), granie w piłkę, w Unreal Turnament, Wolfenstein ET, w snookera, wychodzimy do pubów... a przecież to robimy wieczorami, czyli nudno na pewno nie jest, ale człowiek czasem czuje w sercu tęsknotę za krajem... dobra kończę, bo zaraz drugie stepy akermańskie się zrobią :). A z Mickiewiczem, to ja mam tyle wspólnego, co Szymek z byciem miłym***** :D.
Co do grania w piłkę, to dziś kupiliśmy nową gałę :). Marka - Adidas z akcentem klubu Chelsea. Początkowo miałem lekkie opory, bo akurat nie przepadam za tym klubem, ale po chwili zastanowienia uznałem, że przynajmniej kopać będę z zapałem ich klubowe godło :). Niestety zapał skończył się bólem pleców, który sprawia,że poruszam się jak facet, który 50 lat spędził przy klawiaturze, lub też jak człowiek, który idzie mając cały czas nadzieję,że znajdzie 2 zł na drodze.
Aha... jako,że jeden z naszych znajomych kończy(?)****** właśnie kolejna swoją płytę wpadliśmy z Szymkiem na pomysł, by stworzyć swój własny, autorski przebój. No bo w końcu ile można klepać w tej Javie? :). Na razie znamy tylko zarys motywu przewodniego. Oczywiście w obawie przed konkurencją******* nic więcej ujawnic nie możemy. Szukamy jednak pożądnych 'beatów' na podkład, w tej kwesti liczymy na silny odzew czytających. :) gdybyście mieli jakies ciekawsze rymy typu: szafa -żyrafa, to nie omieszkajcie zapodawać, joł.********
pozdr600
Dj hoook
*) no dobra, Szymek mi w dośc mocnych słowach uzmysłowił,że się obijam
**) Szymek zagroził że będzie mi w Wolfie w plecy strzelał jeśli nie napisze :).
***) to uwaga dla 3 czytelników z Pakistanu, którzy mogą nie być świadomi tego faktu...
****) hehe.. przyjechał Polak do Irlandii i Irlandczyków nazywa OBCOkrajowcami :D:D
*****) no dobra, zrobił mi właśnie herbatkę z cytrynką.... ale to wcale nie dowodzi faktu,że on jest miły!!! ;)
******) w sumie nie wiem czy kończy, Aniu może jakieś info?
*******) od której skopiowaliśmy motyw przewodni :)))
********) tylko nic ambitniejszego, bo:
- to się nie sprzeda
- nikt nie uwierzy,że sami to pisaliśmu
- chcemy uniknąć porównań z Jackiem Cyganem
:D
Sunday, August 12, 2007
Heloł
Wednesday, August 8, 2007
Subscribe to:
Posts (Atom)